Blog

blog
Smog i koronawirus, czyli mieszanka wybuchowa
people-3085341_1920

Problem wszechobecnego smogu dotyczy już nie tylko największych polskich aglomeracji, ale może także występować w mniejszych miejscowościach, a nawet na wsi. Okres grzewczy, którego kumulacja tradycyjnie przypada na okres od grudnia do końca lutego, znacząco sprzyja tworzeniu się smogu, który ze względu na zawartość m.in. tlenków siarki i azotu poważnie zagraża ludzkiemu zdrowiu. Zjawisku smogu sprzyjają nie tylko emitowane zimą związki chemiczne powstałe wskutek spalania, ale także mgła czy spaliny samochodowe, których w jesienno-zimowych miesiącach wytwarza się znacznie więcej niż choćby latem. 

 

W tym roku sytuacja jest szczególnie niebezpieczna, a wpływ na to ma zbierająca wciąż spore żniwa pandemia koronawirusa. Oddychanie zanieczyszczonym powietrzem powoduje, że jeszcze bardziej jesteśmy narażeni na infekcję groźnymi dla zdrowia drobnoustrojami i wirusami, w tym SARS COV-2. Międzynarodowe badania dowodzą, że pomiędzy smogiem a koronawirusem istnieje zauważalna już korelacja. 

 

Smog a koronawirusa: wyniki badań 

Wpływ smogu na liczbę śmiertelnych przypadków COVID-19 przebadali naukowcy z Max Planck Institute for Chemistry, University Medical Center of the Johannes Gutenberg University i German Center for Cardiovascular Research w niemieckiej Moguncji. Badacze zebrali dane opracowane wcześniej przez Chińczyków i Amerykanów oraz uzupełnili je o raporty z Włoch. Pod uwagę wzięto także informacje na temat zakażeń SARS w 2003 roku. Na tej podstawie opracowano model, który pokazuje zależność pomiędzy liczbą zgonów na COVID-19 a ekspozycją na pyły PM2,5, z których w głównej mierze składa się smog. 

 

Wyniki pokazały, że zanieczyszczone smogiem powietrze przyczyna się średnio na całym świecie do 15% zgonów osób zakażonych koronawirusem. Najwyższy taki współczynnik w Europie odnotowano w Czechach, ale już na drugim miejscu znalazła się Polska z wynikiem aż 28% covidowych zgonów, na które wpływ miał smog. Wysokie współczynniki wykazano także w Niemczech, na Słowacji, a także w Chinach, Korei Południowej czy we Wschodniej Azji. 

 

Więcej na temat badania (wersja anglojęz.): link

 

Do podobnych wniosków doszli także amerykańscy naukowcy pracujący na Harvardzie. Uczeni zestawili dane na temat śmiertelności z powodu COVID-19 z danymi dotyczącymi zanieczyszczenia powietrza pyłami PM2,5 w ponad 3000 amerykańskich hrabstw. Analiza wykazała, że wzrost obecności pyłów PM2,5 już nawet o jeden mikrogram na metr sześcienny zwiększa śmiertelność z powodu koronawirusa o 11%. 

 

Więcej na temat amerykańskich badań (wersja anglojęz.): link

 

Podobne obserwacje przeprowadzono także w Polsce, gdzie przyjrzano się liczbie zakażeń w poszczególnych województwach. - W obecnej fazie pandemii w Polsce wyraźnie widać, że jest związek pomiędzy średnim poziomem zanieczyszczenia powietrza a liczbą zachorowań na COVID-19. Mniejszą korelację widać pomiędzy jakością powietrza a liczbą zgonów z powodu COVID-19, choć tych zgonów jest mniej tam, gdzie powietrze jest lepszej jakości - powiedział Polskiej Agencji Prasowej prof. Piotr Kleczkowski z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

 

„Podwójne uderzenie” w ludzkie zdrowie

Znajdujące się w smogu szkodliwe cząstki PM2,5 przedostają się do płuc wraz z wdychanym powietrzem. Następnie pyły wędrują do krwi i naczyń krwionośnych, wywołując m.in. procesy zapalne. To z kolei wpływa na uszkodzenie śródbłonka, powoduje także zwężenie i sztywnienie naczyń. Podobny mechanizm wykorzystuje również koronawirus. Jeśli dojdzie do swego rodzaju kumulacji, wówczas uszkodzenia naczyń krwionośnych są znacznie poważniejsze, a w konsekwencji mogą prowadzić do zaburzeń pracy serca i udarów. Negatywny wpływ odczuje też układ oddechowy oraz nerwowy. 

 

Badacze wykazali ponadto, że wnikający do płuc smog niejako „przygotowuje” grunt pod SARS COV-2. Objawia się to tym, że pyły zwiększają aktywność receptorów ACE-2, a one z kolei mają kluczowe znacznie przy wnikaniu koronawirusa do ludzkiego organizmu. Warto podkreślić, że przeprowadzono tzw. badania korelacyjne, a więc wykazujące jedynie zależność obu czynników na ludzki organizm. Nie ma natomiast potwierdzonych tez na temat np. przenoszenia koronawirusa przez smog. 

 

Naukowcy jednoznacznie jednak podkreślają, że zanieczyszczone powietrze – podobnie zresztą jak zaniżona odporność, stres, nieprzestrzeganie obostrzeń czy nabyte choroby – znacznie szybciej naraża organizm na atak koronawirusa. Wdychanie smogu znacząco osłabia układ oddechowy, a to z kolei może przekładać się na cięższe przechodzenie COVID-19. 

 

Wpływ smogu jest szczególnie niebezpieczny w przypadku osób, które zmagają się na co dzień z chorobami układu oddechowego czy krwionośnego. To właśnie one są najbardziej narażone na zabójczą niemal kombinację, jaką tworzą smog oraz wirus SARS COV-2. Ewentualny przebieg COVID-19 u takich osób z całą pewnością będzie poważniejszy niż w przypadku teoretycznie zdrowych osób. 

 

Jak skutecznie bronić się przed smogiem?

Zjawisko smogu jest niestety problemem, z jakim od dłuższego już czasu walczą niemal wszystkie kraje na świecie. Nie ma rozwiązania, które „od ręki” mogłoby poprawić ogólnoświatową jakość powietrza. Prawdopodobnie szybciej uporamy się z SARS COV-2 aniżeli ze smogiem właśnie. W niektórych miastach Polski sytuacja się poprawia dzięki wprowadzaniu programów antysmogowych. Takie programy polegają głównie na stosowaniu do ogrzewania domów ekologicznych kotłów lub pieców spełniających standardy emisyjne, a także kontroli jakości paliw do ogrzewania. To jednak wciąż za mało, by jakość powietrza ustabilizowała się choćby na satysfakcjonującym poziomie. 

 

Poręcznym sposobem na walkę ze smogiem, a właściwie jego skutkami, są maski antysmogowe i filtrujące, które skutecznie zabezpieczają przed szkodliwymi drobnoustrojami. Maski Urban’er filtrują 99,8% pyłów, kurzu, alergenów, smogu, szkodliwych cząstek większych niż 0,4 μm. O ochronie dróg oddechowych przed smogiem powinniśmy zadbać szczególnie w okresie zimowym, gdy emisja szkodliwych pyłów do atmosfery jest największa w skali roku, a nasza odporność potencjalnie niższa niż choćby jesienią czy latem.