Blog

blog
Unikalne maski - przegląd rynku
statue-918889_1280

Maseczki ochronne w 2020 roku stały się jednym z najpopularniejszych produktów na światowym rynku. Dynamiczny rozwój pandemii koronawriusa poniekąd wymusił zmianę konsumenckich wymagań i codziennych nawyków. Zakrywanie w przestrzeni publicznej ust i nosa stało się już nie tyle profilaktycznym nawykiem, ile obowiązkiem regulowanym przez odpowiednie zapisy prawne. Kwestia skutecznego zabezpieczenia dróg oddechowych zyskała rangę globalnego wyzwania, a do walki o ludzkie zdrowie włączyli się nawet specjaliści od nowoczesnych technologii. 

 

Najpowszechniej używanymi maskami ochronnymi nadal pozostają specjalistyczne maski filtrujące, ich bawełniane zamienniki czy produkty przeznaczone do jednokrotnego stosowania. Współczesne maseczki coraz częściej jednak wykraczają poza znane standardy, a w ich produkcję angażują się nawet projektanci mody. Wszak to nieodłączny już element codziennego ubioru. Pomysły producentów niejednokrotnie mogą zaskakiwać. Zarówno pod kątem konstrukcji maseczek, surowców, z których są wykonywane oraz oczywiście ceny. 

 

Maski prosto z wybiegu

O tym, że obowiązek zakrywania ust i nosa da się przekuć w modowy trend można przekonać się przeglądając choćby media społecznościowe aktorów, modelek, celebrytów czy gwiazd sportu. Podczas globalnych wydarzeń kulturalnych czy ekskluzywnych pokazów mody zaprezentowanie unikatowej i oryginalnej maseczki stało się kolejnym artystycznym wyzwaniem, z którym musieli poradzić sobie specjaliści od wizerunku i projektanci. Do kosztującego tysiące dolarów smokingu czy olśniewającej kreacji nie wypadało przecież założyć jednorazowej czy bawełnianej maseczki. 

 

Szybko okazało się, że śledzący swoich idoli „zwykli Kowalscy” też zamarzyli o wyróżniającej ich spośród tłumu maseczce. Na ruch projektantów nie trzeba było długo czekać. Na rynku błyskawicznie pojawiły się designerskie produkty sygnowane nazwami największych marek. I tak można np. zaopatrzyć się w maseczkę Fendi, Versace, Lacoste, Gucci czy Marcelo Burlon. Oczywiście, jak w przypadku markowych ubrań, logo i design kosztują. Zazwyczaj już od kilkudziesięciu złotych za sztukę do nawet kilkuset euro!

 

Technologia pod nosem - elektroniczne maseczki

Nowoczesne technologie wspierają niemal każdy aspekt walki o ludzkie zdrowie. Nie inaczej jest w przypadku ochrony dróg oddechowych. Elektroniczne maseczki na światowych rynkach pojawiły się już jakiś czas temu, gdy rozgorzała dyskusja o problemach związanych ze smogiem. Warto przy tej okazji podkreślić, że właśnie osłona przed szkodliwym pyłem jest głównym zadaniem tego rodzaju maseczek. Przeprowadzone badania nie potwierdzają bowiem stuprocentowej skuteczności w ochronie przed SARS COV-2.

Pionierami w technologicznych nowinkach są zazwyczaj Chińczycy i to właśnie ze stajni Xiaomi pochodzi produkt sygnowany nazwą Purely. To nic innego jak maseczka wyposażona w elektroniczny moduł, który odpowiada za oczyszczanie powietrza i jego swobodny przepływ. Rozwiązanie zapewnia swobodę oddychania i według producentów zabezpiecza przed cząstkami PM2,5 w 99%. Najlepiej nadaje się do miejskiej przestrzeni. Sprawdza się przy uprawianiu sportu. Koszt? Modele Purely można znaleźć za nieco ponad 100 złotych. Trzeba pamiętać o dodatkowych kosztach w postaci podlegających regularnej wymianie filtrów. 

 

Maski i nowoczesne technologie

Na zaskakujący pomysł wykorzystania maseczek wpadli tymczasem japońscy konstruktorzy. Startup Donut Robotics stworzył maskę, która … pełni rolę tłumacza. Model C-Face Smart rejestruje wymawiane słowa, a następnie odtwarza je ze zdwojoną siłą oraz tłumaczy na jeden z ośmiu języków (np. angielski, hiszpański, francuski, wietnamski czy chiński). Za pomocą Bluetootha może także kontaktować się ze smartfonem. Stanowi właściwie dodatkowe zabezpieczenie, bo C-Face Smart nakłada się na standardową maseczkę. Na japońskim rynku innowacyjny gadżet kosztuje mniej więcej 50 dolarów. W przyszłym roku maski-tłumacze mają pojawić się w Europie. 

 

Zapomnisz, że nosisz – „niewidzialne” maski

Określenie „maska” jest w tym przypadku dość umowne, bo właściwie mamy do czynienia z tzw. oczyszczaczem powietrza. Mowa o modelu Airvida. To nic innego jak ubieralny gadżet na szyję, który generuje wokół twarzy niewidzialną osłonę przed lotnymi związkami PM2,5. Airvidę skonstruowano przede wszystkim do działania w warunkach miejskich. Trzeba jednak pamiętać, że przy znacząco złej jakości powietrza czy w dużych skupiskach ludzi tego typu ochrona jest dość iluzoryczna. Nie mniej gadżet, którego obecności niemal nie odczuwamy, ma perspektywę dalszego rozwoju. Na razie pełni raczej rolę ciekawostki, trudno dostępnej i dość drogiej. Na rynkach azjatyckich urządzenie można kupić za 1,5 tysiąca dolarów. 

Więcej o Airvidzie: [tutaj]

 

Ledowe maski dla gadżeciarzy

Z taką maską można błysnąć w towarzystwie. Dosłownie. Ledowe, luminescencyjne osłony zazwyczaj wyposażone są w możliwość przełączania kilku kolorów i podświetlenie widoczne także w nocy. A to dzięki wbudowanej, ładowalnej baterii, która wystarcza na średnio 5 godzin użytkowania. Niektóre tego typu produkty wyposażone są nawet w efekty migotania. Widoczność na ciemnej drodze gwarantowana (np. podczas jazdy rowerem). Efekt dyskotekowej kuli zapewniony. Dodatkowych walorów medycznych jednak brak. Ledowe maski to raczej produkt skierowany w gusta tzw. gadżeciarzy i z profesjonalnym sprzętem ma niewiele wspólnego. 

 

Maski, które na pewno nie ochronią portfela

Pandemia z pewnością wyhamowała rozwój światowej gospodarki i przyczyniła się do niejednego kryzysu. Są jednak tacy, którzy na ochronie zdrowia nie zamierzają oszczędzać. Shankar Kurhade, biznesmen z Indii, poza zdrowotną profilaktyką postawił też na dość ekskluzywny design. Jego złota maseczka kosztowała ponad cztery tysiące dolarów. Pokrycie osłony 60 gramami czystego złota zajęło jubilerom osiem dni. 

Maseczka warta 1,5 mln złotych: [tutaj]

Wydatek hinduskiego biznesmena blednie jednak przy propozycji izraelskiej firmy jubilerskiej Yvel, która pracuje nad prawdopodobnie najdroższą maseczką na świecie. Wystarczy tylko spojrzeć na materiały, które mają posłużyć do jej wyprodukowania: 270 gramów 18-karatowego, białego złota i 3,6 tysięcy czarnych brylantów. Design to nie wszystko, bo maseczka ma być wyposażona w filtr N99. W zdrowie i szyk można zainwestować. Pod warunkiem, że mamy akurat pod ręką 1,5 miliona złotych!

 

Buty na twarzy, kwiaty pod nosem

Z ulubioną parą butów nie trzeba się rozstawać nawet, gdy obuwie nie nadaje się już do noszenia. Pozostaje przerobić je na … maseczkę. Na oryginalny pomysł wpadła polska firma Sneaker Boys, która stworzyła maskę antysmogową w oparciu o Superstar – jeden z flagowych modeli Adidasa. Jako osłona i główna część maski posłużył niemal cały but, a filtry umieszczone zostały na przodzie w charakterystycznych „muszlach” zdobiących zazwyczaj front Superstarów. Wyprodukowano tylko jedną sztukę „adidasowych” maseczek, która trafiła na aukcję charytatywną.

Więcej o „superstarowych” maseczkach: [tutaj]

Powyższy model można potraktować jako propozycję dla panów. Ofertę dla pań ma z kolei zagraniczna firma Etsy, która w swoim portfolio posiada maseczkę … z żywych kwiatów. Można więc sobie zaserwować pod nosem dowolny bukiet, którego zapach będzie nam towarzyszył wszędzie tam, dokąd pójdziemy. Żywe kwiaty umieszczono w tym przypadku na bawełnianej tkaninie. Koszt? 40 dolarów. 

 

Pomysłowych rozwiązań zapewne będzie coraz więcej, bo wielu z nas nawyk noszenia maseczek prawdopodobnie zaszczepi w sobie dłużej niż potrwa pandemia. Zwłaszcza, że wiele koncepcji (szczególnie opartych na sztucznej inteligencji i technologii) dotyczy kwestii ochrony przed zanieczyszczonym powietrzem. Problemu smogu niestety nie pozbędziemy się tak szybko, jak koronawirusa (oby!).